Człowiek JoJo

Moja historia odchudzania i dlaczego Rucking wygrał

📝 Nota od autora

Mam 190 cm wzrostu, 37 lat. W życiu ważyłem już i 102 kg, i 73 kg.

Czasami mam wrażenie, że odchudzam się od zawsze. Dlatego to nie będzie poradnik typu „jedz sałatę i licz kalorie", tylko historia tego, co faktycznie działa, a co nie.

Ten artykuł celowo nie ma zdjęć „przed i po". Choć jest o mnie, może dotyczyć każdego z nas. Wierzę, że jego przesłanie - uniwersalna historia wzlotów i upadków - najlepiej wybrzmi, gdy pozwolisz, by obrazy stworzyły się w Twojej głowie.

🏫 Od bułkowatego przedszkolaka do chudego Spartanina

W przedszkolu i podstawówce byłem zawsze największy – wysoki, masywny, trochę bułkowaty.

W gimnazjum odkryłem rower i siatkówkę. Nagle zrobiłem się szczupły, beztroski, lekki.

Potem studia. Alkohol, papierosy, szybkie jedzenie.

„Stoję pod prysznicem, patrzę na brzuch i myślę: ooo, a co to jest?"

Miałem 17 lat, brak wiedzy o jedzeniu i coraz mniej ruchu.

Kilogramy weszły szybko.

🏃 Pierwsze zrywy

W święta wielkanocne poczułem nagle ochotę na bieganie.

Mój szwagier – zawsze imponował wynikami – zabrał mnie na trasę. 2 km i... koniec. Sapnięcia, stękania, tętno jak werbel. Pękło.

Ale powiedziałem głośno: „tak być nie będzie".

Zacząłem czytać, liczyć kalorie, uczyć się. Nawet wyczytałem, że każdy kilogram mniej to 2 sekundy szybciej na kilometr.

Więc zszedłem do 72 kg.

„Wyglądałem jak Spartanin, który uciekł spod Termopil – niby suchy, ale bez siły"

Zima, brak słońca, słaba głowa i wróciły stare nałogi.

Waga szybko znów poszła w górę.

🥃 Alkohol, wino i czołg ego

Około 28 roku życia wiedziałem już jak jeść – nie jadłem chipsów czy ciastka o 22.

Ale wpadłem w inną pułapkę: weekendowe alkohole, whiskey do książki wieczorem. Kac rano i zmarnowany dzień.

Często widzę ludzi z nadwagą (kiedyś byłem jednym z nich), którzy biegną na zbyt wysokiej intensywności – z otwartymi ustami, na skraju oddechu, pot leje się strumieniami.

Widzę w tym siebie sprzed kilku lat.

„Ego – czołg, głowa – mur"

Nikt mi nie powiedział, że robię to źle. A może mówili – ale nie słyszałem.

To właśnie ego było moim największym wrogiem. Myślałem, że wszystko wiem, że jestem twardy, że "dam radę na siłę".

Tymczasem organizm pracował przeciwko mnie, a ja byłem zbyt uparty, żeby to zauważyć.

💨 Rewolucja oddechu

Kiedyś jadąc A4 poczułem, że nie chce mi się oddychać.

Wypuściłem powietrze i trwałem tak chwilę, zastanawiając się, czy to depresja.

W domu zacząłem szukać – i trafiłem na Wima Hofa. Kupiłem jego książkę i do darmowej wysyłki dorzuciłem Tlenową przewagę. To była rewolucja.

Zacząłem uczyć się oddychać przez nos, nawet zaklejałem usta na noc.

Zrozumiałem, że oddech to klucz.

Problem? Nie mogłem biegać z zamkniętymi ustami – jakaś wydzielina blokowała drogi.

Więc biegałem wolniej, potem szybki marsz. A żeby było trudniej – założyłem plecak i wrzuciłem do niego żelazo z siłowni.

„Idę wyprowadzić ciężarki" – mówiłem do sąsiadów z psami.

I tak na plecach przyjąłem ciężar, a do serca rucking.

🏆 Dlaczego Rucking wygrywa z bieganiem

👉 Pułapka wysokiej intensywności
Bieganie w bardzo wysokich strefach tętna (u mnie często powyżej 180 bpm), przy małej ilości snu i chronicznym stresie, potrafi rozwalić regenerację: rośnie apetyt na szybkie węglowodany, spada jakość snu i motywacja. W takim środowisku redukcja bywa trudniejsza - ciało chętniej „trzyma" rezerwy energetyczne. Rucking utrzymuję w niższych strefach tętna (Z2), dzięki czemu mogę robić więcej pracy tygodniowo bez przeciążania układu nerwowego.

Efekt? Dlatego wielu biegaczy amatorów, mimo regularnych treningów, wygląda na wiecznie zmęczonych, ma problemy z redukcją tkanki tłuszczowej i czuje się sfrustrowanych. „Ciskają" jak szaleni, a ciało pracuje przeciwko nim.

👉 Rucking jest inny
To marsz z ciężarem. Możesz oddychać przez nos, serce bije stabilnie, hormony są w równowadze. Zamiast katować się kortyzolem – budujesz bazę, wzmacniasz ciało i spalasz tłuszcz.

👉 Porównanie
Sprinterzy wyglądają jak maszyny, ultrasi często jak cienie. Rucker? Ma wytrzymałość bez wyniszczania hormonów.

⚠️ Uwaga: To moje doświadczenia, nie uniwersalna recepta. Przed dużymi zmianami w treningu skonsultuj się z lekarzem, szczególnie jeśli masz problemy z sercem, kręgosłupem lub układem oddechowym. Zaklejanie ust do snu nie jest dla każdego - przy bezdech sennym, przewlekłej niedrożności nosa lub lękach skonsultuj to z lekarzem.

💡 Co działa u mnie

👉 Sen – Garmin pomaga mi monitorować, stawiam na jakość i powtarzalność.

👉 Czysta miska i białko – im więcej czystego jedzenia, tym organizm sam odrzuca syf.

👉 Rucking jako cel – nie odchudzam się dla samego chudnięcia. Chudnę przy okazji czegoś większego – marszu, siły, charakteru.

👉 Brak poczucia winy – jak mam wpadkę (np. wesele), cieszę się tym. Bo wiem, że następnego dnia mogę wrócić do lasu i zrobić robotę.

🎯 Człowiek JoJo

Waga góra-dół. Byłem już szczupły, byłem ciężki. Wielokrotne procesy tycia i chudnięcia dały mi ogromną wiedzę o swoim ciele i umyśle. To nie był czas walki na próżno – każdy taki cykl był wartościowy i cieszę się, że tego doświadczyłem.

Kiedy byłem przy 73 kg, poznałem granice swojej motywacji i nauki o restrykcji. Nauczyłem się, jak ciało reaguje na deficyt kaloryczny, jak zmienia się metabolizm, jak hormony wpływają na nastrój i energię. Odkryłem swoje słabości: brak cierpliwości, perfekcjonizm, skłonność do ekstremalnych rozwiązań.

Gdy waga wróciła w górę, poznałem mechanizmy ucieczki: stres-jedzenie, usprawiedliwianie, sabotowanie postanowień. Ale też nauczyłem się akceptacji i rozpoczynania od nowa bez poczucia winy.

Każdy cykl „JoJo" pokazał mi coś nowego o sobie: jak działają moje reakcje obronne, jakie są moje prawdziwe priorytety, ile wytrwałości rzeczywiście mam. To była nauka o psychologii, biologii, charakterze – nie porażka, lecz eksperymentowanie na sobie.

Dlatego jestem człowiekiem JoJo i nie wstydzę się tego. Ta wiedza, którą zdobyłem o sobie przez lata „góra-dół", jest bezcenna. Bez tych doświadczeń nigdy nie zrozumiałbym, dlaczego rucking jest dla mnie tym właściwym rozwiązaniem.

✍️ Dlatego rucking

Mogę być silny i silniejszy. A jednocześnie chudnę – bo choć rucking sam w sobie nie spala więcej kalorii niż bieganie, to w moim przypadku mogę trenować częściej i dłużej, co przekłada się na większą ilość spalanych kalorii. Bez presji, bez kontuzji, bez walki z własnym ciałem.

👉 To nie jest poradnik. To moja historia. A jeśli masz swoją – opowiedz ją. Bo w ruckingu każdy krok, każdy oddech, każdy kilogram mniej na plecach albo na wadze – to część większej przemiany.

📖 Historia w toku
Ten wpis nie jest skończony. W moim życiu było wiele więcej historii, które kiedyś ten wpis uzupełnią. Dziś ważę 91 kg i nie wyglądam i nie czuję się tak, jakbym chciał. I bardzo dobrze, bo mam jeszcze cele przed sobą, wyzwania i drogę do przebycia. Z plecakiem na plecach.

Ciąg dalszy nastąpi...

A Twoja historia? Czy też jesteś człowiekiem JoJo? Jakie lekcje dały Ci wzloty i upadki? Podziel się w komentarzach - razem pokazujemy, że każdy restart to mądrość, nie porażka.

Podziel się swoją historią

Masz swoją historię z odchudzaniem i ruckingiem? Opowiedz ją społeczności!