1. Mój SAD
Co roku zaczyna się tak samo.
Zmiana czasu. Krótszy dzień. Szare poranki, w których kawa smakuje jak obowiązek.
Wtedy czuję, że wchodzę w cień – nie w depresję, tylko w jej kuzynkę: SAD, Seasonal Affective Disorder.
Najpierw przychodzi rozluźnienie.
Opuszczony trening, gorsze jedzenie, jedno piwo dla rozluźnienia. Potem drugie, bo przecież „jest ciemno, nic się nie chce".
W styczniu stres zaczyna gryźć. W lutym mam +10 kg i wrażenie, że coś ze mnie wycieka.
Zawsze po wszystkim wracałem do formy – słońce, energia, nowe postanowienia – ale wiedziałem, że to nie koniec.
To był tylko mój sezonowy cykl słabości.
Teraz już wiem, że każdy może przeżywać SAD na swój sposób.
Twój może nie mieć nic wspólnego z pogodą. Może być twoim lękiem, prokrastynacją, scrollowaniem, albo cichym przyzwyczajeniem do bycia przeciętnym.
Ja miałem swój. I postanowiłem go poznać – nie po to, żeby z nim walczyć, ale żeby odwrócić grę.
2. Ciemność, która uczy
Badania naukowe potwierdzają, że zimą nasze ciała rzeczywiście zwalniają.
Według National Institute of Mental Health, spadek naturalnego światła wpływa na produkcję serotoniny i zwiększa wydzielanie melatoniny¹.
American Family Physician (2012) wykazał, że SAD dotyka 5% populacji w klimacie umiarkowanym².
Ale biologia nie tłumaczy wszystkiego. Bo są miejsca, gdzie słońca nie ma przez miesiące – a ludzie tam nie gasną.
Finowie, Norwegowie, Islandczycy.
Ludy północy, które nie traktują ciemności jak wyroku, tylko jak porę wewnętrznej siły.
W fińskich domach, gdy słońce znika, zapala się świeczki w oknach. W Norwegii mówią o koselig, w Danii o hygge – ciepło, bliskość, rytuał.
Ale pod tą miękkością jest coś twardszego.
To przekonanie, że nie możesz czekać na lepszą pogodę. Musisz ją wytworzyć w sobie.
🎯 Jak to wszystko się łączy
Zanim przejdziemy dalej, wyjaśnię Ci moją koncepcję.
Nie opowiadam Ci o wojnie, żeby Cię przerazić. Opowiadam, żeby pokazać coś ważnego:
Jeśli ludzie przeżyli 40-stopniowy mróz, wojny i najgorsze piekło -
Ty przeżyjesz zimowy smutek.
Pokażę Ci teraz dwie historie. Skrajne przykłady siły ludzkiej.
Po co? Żebyś przestał traktować swoje problemy jak nie do przezwyciężenia.
Żebyś zrozumiał, że masz w sobie więcej, niż myślisz.
A na końcu dam Ci proste narzędzia, które uruchomią tę siłę w Tobie.
3. Sisu – ogień, którego nie da się zgasić
Helsinki, styczeń. Światło dnia trwa dziś pięć godzin. Na ulicach ludzie w grubych kurtkach mijają się bez słowa, w kawiarniach płoną świeczki, a dzieci bawią się na śniegu, jakby słońce miało wrócić dopiero na wiosnę. To tutaj narodziło się słowo, którego nie sposób przetłumaczyć jednym zdaniem – sisu.
Nie oznacza ono odwagi, choć zawiera w sobie odwagę. Nie oznacza wytrwałości, choć bez niej nie istnieje. Jest czymś więcej: siłą, która pojawia się dopiero wtedy, gdy wszystko inne się skończyło.
Fińskie badania nad odpornością psychiczną pokazują, że sisu różni się od zwykłej determinacji. To zdolność do działania w sytuacjach beznadziejnych, gdy logika podpowiada poddanie się.
W latach 1939–40 świat zobaczył sisu w praktyce. Finowie wystawili armię 300–340 tysięcy żołnierzy przeciwko sowieckiej sile 425–760 tysięcy. Walczyli w temperaturze -40°C, na nartach, w lasach. Nie mieli przewagi technologicznej ani liczebnej, ale mieli coś, co Rosjanie nazwali „białym ogniem" – wiarę, że nie można się poddać.
❄️ Historia Jukka i fińskie Sisu
Poznaj historię fińskiego żołnierza i znaczenie słowa "sisu" podczas wojny zimowej 1939 roku.
⚠️ Opis zawiera drastyczne sceny wojenne, możesz go pominąć.
🇫🇮 Przeczytaj historię Jukka →
Może myślisz: „Ale ja nie jestem na wojnie. Ja tylko mam zimowy dół."
Właśnie. I dlatego twoja bitwa może być łatwiejsza niż myślisz.
Nie musisz przeżywać wojny, żeby odkryć swoją siłę.
Wystarczy, że przestaniesz czekać na lepszą pogodę - i zaczniesz ją tworzyć w sobie.
4. Polski wkurw – nasz własny rodzaj Sisu
Nie mamy w języku tak pięknego słowa jak fińskie sisu. Ale mamy coś innego – coś, co przez wieki było motorem naszej historii. To polski wkurw.
To stan, w którym nadzieja może zgasnąć, liczby i kalkulacje mówią, że nie ma sensu – a Polacy i tak wstają z kolan i idą w ogień.
📖 Historia opowiada o tym wielokrotnie:
Kircholm (1605)
3,600 polsko-litewskich żołnierzy przeciwko prawie 11 tysiącom Szwedów.
Logika mówiła: koniec.
Ale hetman Chodkiewicz nie cofnął się. Zamiast ucieczki – pozorowany odwrót, potem szarża husarii.
W dwadzieścia minut szwedzka armia była w rozsypce.
Bitwa nad Bzurą (1939)
Największa bitwa kampanii wrześniowej.
Generał Kutrzeba widział, że Polska się cofa – bez przewagi, bez szans.
A mimo to rozkazał: „atakujemy."
Dwustutysięczna armia uderzyła na czterokrotnie liczniejszego wroga.
Przez kilka dni Niemcy byli w odwrocie – zaskoczeni, rozbici, ponieśli tysiące strat.
To nie była walka o zwycięstwo.
To była próba kupienia czasu dla Warszawy.
A walutą była krew.
Powstanie Warszawskie (1944)
Warszawa umierała.
Niemcy dogaszali ruiny, Sowieci stali po drugiej stronie Wisły i patrzyli.
Każdy rozsądny człowiek powiedziałby: „nie ma sensu".
A jednak tysiące młodych ludzi wyszły z bronią – często z jednym pistoletem na kilku.
„Chcieliśmy być wolni i wolność sobie zawdzięczać."
Walczyli 63 dni, bez amunicji, bez nadziei, ale z wiarą, że lepiej umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.
To nie była walka o zwycięstwo – to była walka o znaczenie.
I choć miasto spłonęło, duch, który je podpalił, przetrwał.
Dywizjon 303 - Bitwa o Anglię (1940)
Brytyjczycy początkowo nie ufali Polakom, uważając ich za zbyt impulsywnych.
Szybko jednak zrozumieli, że to nie był brak dyscypliny, tylko odwaga bez filtra – efekt życia w kraju, który stracił wszystko, więc nie miał już czego się bać.
Latali na pożyczonych Hurricane'ach, ale z duchem, którego nie da się pożyczyć.
W Bitwie o Anglię zestrzelili 126 niemieckich samolotów, najwięcej spośród wszystkich alianckich dywizjonów.
Nie walczyli o ordery, tylko o symboliczny rewanż.
Każdy lot był osobistym rachunkiem z losem – czystą formą „polskiego wkurwu", w którym gniew zamienia się w skuteczność.
Armia Andersa – Monte Cassino (1944)
Zaczynali jako cienie ludzi — wyrwani z łagrów, głodni, w łachmanach.
Nie mieli ojczyzny, tylko wspomnienie.
A jednak, gdy świat dawno o nich zapomniał, oni ruszyli w górę.
Armia Andersa — zrodzona z upokorzenia — zdobyła Monte Cassino jako reprezentacja narodu bez państwa.
Nie po to, by wygrać bitwę, ale by przypomnieć światu, że Polska jeszcze oddycha.
Solidarność, lata 80.
Legenda mówi, że w latach 50. młoda spawaczka z Gdańska, Anna Walentynowicz, zatrzymała tramwaj, który nie chciał zabrać robotników do pracy.
Trzydzieści lat później, gdy władza zwolniła ją z pracy, robotnicy zatrzymali kraj.
Tamten tramwaj był mały. Ale może właśnie tak zaczynają się rzeczy wielkie — od jednego człowieka, który się nie cofa.
Bo czasem wystarczy jedno słowo: „Nie."
I już nic nie jest takie samo.
🇵🇱 Dziennik Michała
Poznaj historię 13-letniego chłopca z Powstania Warszawskiego i świadectwo polskiego wkurwu w najtrudniejszych chwilach.
⚠️ Opis zawiera drastyczne sceny wojenne, możesz go pominąć.
🇵🇱 Przeczytaj dziennik Michała →
5. Osobista mobilizacja
Wielkie wydarzenia historii — Wojna Zimowa, Powstanie, Monte Cassino — wyglądają w podręcznikach jak starcia gigantów. Ale one nie wybuchły same. Zrodziły się z szeregu drobnych decyzji pojedynczych ludzi: pójść na wartę, nie opuścić kolegi, ciągnąć matkę przez kanały, stanąć do szarży mimo świadomości porażki. To były osobiste bitwy o postawę — o to, czy poddasz się, czy pójdziesz dalej.
Dziś nie stajemy naprzeciw armiom. Mamy coś subtelniejszego — lecz nie mniej skutecznego w deprawowaniu charakteru: komfort, przewidywalność, natychmiastową gratyfikację i wieczne powiadomienia. To „cichy wróg". Nie zabija ciała gwałtownie; zabija napięcie, które jest paliwem siły. Zastępuje potrzebę wysiłku iluzją ukojenia.
Stąd wniosek: jeśli kiedyś bohaterowie wygrywali dzięki temu, że bronili swojej postawy w najtrudniejszych momentach — to my też musimy dziś strzec postawy. Nie przed karabinami, lecz przed wygodą, apatią i automatycznym „jutro". Traktuj to jak osobistą mobilizację: zadbaj o to, kim jesteś, zanim świat zdecyduje za Ciebie.
Przykład? Zima. Są dwie rozmowy w Twojej głowie:
🛡️
Postawa ucieczki:
„Zima = znów chlapa, smutek, nic mi się nie chce. Lepiej zostać w domu, odpuszczę trening."
⚔️
Postawa walki:
„Zima = test. Ciekawe, czy merino + gore-tex wystarczą. Pogoda jest poza moją kontrolą — więc zamiast narzekać, robię to, co zależy ode mnie: idę na trening."
To nie drobiazg. To przekładanie odpowiedzialności na własne barki. Sposób, w jaki myślisz o zimie, determinuje twoją postawę — a postawa decyduje, czy staniesz się silniejszy, czy pękniesz pod presją.
Więc pytanie, które warto sobie zadawać codziennie:
Czy zimę traktuję jak wymówkę, czy jak warsztat?
Jeśli wybierasz drugie — zaczynasz budować swoje sisu.
Jeśli pierwsze — oddajesz pole wygodzie.
🔥 Moment prawdy
Teraz pytanie brzmi:
Czy będziesz kolejną osobą, która 'poczeka do wiosny'?
Czy znajdziesz w sobie tyle samo dumy, co ci, którzy nie mieli wyboru?
Jeśli odpowiedź brzmi 'tak' - pora na konkret.
Pokażę Ci teraz system, który działa od setek lat.
6. Praktyczne „zabierki" do twojego systemu ruckingu
Krótko: mieszkańcy północy nie „mają supermocy" — mają system. System rytuałów, styl życia i wspólnotę, które razem tworzą odporność na długie, ciemne miesiące. To nie magia — to praktyki kulturowe, które dają sens, rutynę i rezerwę psychiczną.
🇳🇴
🇳🇴 Norwegowie: Codzienny rytuał przygotowawczy
strój widoczny, krótka mantra, buty sprawdzone
▼
Norwegowie z północy nie walczą z zimnem — oni się z nim umawiają.
Każdy dzień zaczynają od sprawdzenia pogody i przygotowania sprzętu.
Nie narzekają — reagują. Wiedzą, co założyć, jak się zabezpieczyć, jak długo mogą iść.
To drobiazgi, ale właśnie z nich rodzi się spokój.
Bo człowiek, który ma plan, jest obecny.
Jeszcze przed wyjściem czuje dumę — bo ogarnął to, co mógł ogarnąć.
Dlaczego działa:
Bo rytuał przygotowania to akt kontroli nad chaosem.
Daje Ci strukturę tam, gdzie pogoda, los i dzień próbują Ci ją odebrać.
Co zabrać do ruckingu:
Zanim wyjdziesz, sprawdź prognozę.
Zrób własny system — co zakładasz przy +5°C, co przy -5°C, jak reagujesz na deszcz.
To nie pedantyzm — to trening gotowości.
Bo kiedy wszystko jest na swoim miejscu, możesz iść spokojnie w zimno — i wygrać dzień, zanim się zacznie.
🇳🇴
🇳🇴 Norwegowie: Friluft 2× tyg.
wyjdź niezależnie od pogody — krótki ruck lub spacer z obciążeniem
▼
Norwegowie mają na to jedno słowo: friluftsliv — życie na zewnątrz.
Nie czekają na słońce ani idealny moment.
Wychodzą, bo wiedzą, że pogoda to tylko pretekst — a natura to prawdziwa siłownia psychiczna.
Nie robią z tego wyczynu.
Wyjście w śnieg, wiatr czy deszcz to dla nich przypomnienie, że są częścią czegoś większego niż ekran i kalendarz.
Zimne powietrze, mokry kaptur, błoto — to ich codzienna forma modlitwy.
Dlaczego działa:
Bo ciało, które czuje zimno, przypomina sobie, że żyje.
Bo światło i ruch resetują system, zanim przyjdzie smutek, stres i apatia.
Co zabrać do ruckingu:
Nie czekaj na idealne warunki — wyjdź wtedy, gdy nikomu się nie chce.
Zrób z tego rytuał 2× w tygodniu: 30–60 minut marszu.
Badania pokazują, że regularne ćwiczenia outdoor mogą znacząco zmniejszyć objawy SAD.
Nie musisz nic udowadniać — wystarczy, że wrócisz z błotem na butach i spokojem w głowie.
🇫🇮
🇫🇮 Finowie: Sauna / gorący prysznic po sesji
regeneracja = duma z wysiłku
▼
Dla Finów sauna to nie luksus — to święto po walce.
Wchodzą tam po ciężkim dniu tak, jak dawniej wchodzili wojownicy po bitwie — żeby spłukać pot, dym i napięcie.
Ciepło nie jest nagrodą, tylko częścią cyklu: wysiłek – oczyszczenie – spokój.
Po chwili w gorącu przychodzi chłód, a potem cisza.
To moment, w którym ciało się regeneruje, a głowa układa sens.
W Finlandii mówi się, że w saunie wszyscy są równi — generał, rybak i uczeń.
Bo każdy, kto przeszedł próbę, zasłużył na spokój.
Dlaczego działa:
Fizjologicznie – przywraca krążenie i regenerację.
Psychicznie – zamyka cykl walki i pozwala „wrócić do siebie".
Co zabrać do ruckingu:
Po ciężkim marszu – zrób własny rytuał odnowy: gorący prysznic, głęboki oddech, rozciąganie, kilka minut ciszy.
Nie przewijaj telefonu. Nie analizuj.
Po prostu pozwól, by ciało poczuło: zrobiłem swoje.
🇳🇴
🇳🇴 Norwegowie: Poranne światło
świt, który ustawia dzień
▼
Na północy zimą słońce nie wschodzi — a jednak Norwegowie wstają i wychodzą na zewnątrz. Wiedzą, że ciało i głowa potrzebują światła, nawet gdy nie widać go na niebie.
Dlatego rano otwierają zasłony, stają przy oknie, czasem zapalają lampy o mocy tysiąca słońc – 10 000 luksów – i pozwalają, żeby oczy znów uwierzyły, że dzień istnieje.
Nie noszą okularów przeciwsłonecznych do południa. Nawet jeśli śnieg razi w oczy – to właśnie o to chodzi. Światło ma przeniknąć, obudzić, ustawić rytm.
W Norwegii mówi się: „Słońce nie zawsze widać, ale zawsze działa."
Dlaczego działa:
Światło o poranku resetuje rytm dobowy, podnosi poziom energii i dopaminy. Uczy ciało, że dzień się zaczął, nawet jeśli psychika jeszcze śpi.
Co zabrać do ruckingu:
Wstań, zanim dzień się zacznie. Otwórz okno, wystaw twarz do zimnego światła – nawet sztucznego.
Nie zakładaj okularów do południa.
Niech to będzie Twój pierwszy mikrowyścig z apatią: wygrałeś dzień, zanim inni się obudzili.
🇮🇸
🇮🇸 Islandczycy: Dieta
więcej ryb/omega-3, białko po rucku, mniej cukru
▼
Co robią: Islandczycy jedzą pożywne, tłuste jedzenie (ryby, tran, tłuste mięso), fermentowane produkty. Ich dieta jest bogata w omega-3 i witaminę D z naturalnych źródeł.
Dlaczego działa: Omega-3 i dieta z niskim przetworzeniem sprzyjają stabilności nastroju, odporności metabolicznej i regeneracji po wysiłku.
Co zabrać do ruckingu:
Tłuszcze dobrej jakości, białko po wysiłku, suplementacja omega-3 oraz D3+K2 (MK-7) w zimie.
K2 (MK-7) naturalnie pozyskiwana jest z fermentacji soi — natto — to najczystsza i najlepiej przyswajalna forma.
🦌
🦌 Sámi: Społeczność
raz w tygodniu „grupowy ruck" lub raport w grupie online
▼
Co robią:
Sámi zimą organizują spotkania, wspólne prace, opowieści, święta i wzajemną pomoc — wspólne polowania, dzielenie opału, wspólne ognie. W zimie wspólnota to nie luksus, tylko przetrwanie.
Dlaczego działa:
Bliskość i rytuały grupowe chronią przed izolacją i zniechęceniem. Wspólnota podnosi morale, przywraca sens i odpowiedzialność za innych — nawet jedno spotkanie tygodniowo potrafi „ustawić" głowę na resztę dni.
Co zabrać do ruckingu:
Trenuj z innymi. Grupa wzmacnia konsekwencję (mniej wymówek) i tworzy energię, której sam nie zbudujesz.
Zorganizuj „sisu meet" — wspólny ruck, ognisko, zupę po marszu, ciepłą herbatę i rozmowę.
To nie dodatek — to część treningu ducha.
🇩🇰
🇩🇰 Duńczycy: Hygge po treningu
ciepła przestrzeń, świeczki, herbata — nagroda za wyjście w zimno
▼
Co robią:
Duńczycy uczynili z hygge sztukę regeneracji. Po zimnym, wilgotnym dniu — światło świecy, ciepły kubek, miękkie światło. Chodzi o spokój po wysiłku, o zatrzymanie ciała i myśli w przyjemności, którą samemu się zdobyło.
Dlaczego działa:
Hygge to równowaga dla surowego wysiłku. Ciepło, światło i smak regenerują układ nerwowy lepiej niż sam odpoczynek. Dają sygnał: „już jesteś bezpieczny, zrobiłeś swoje".
Co zabrać do ruckingu:
Po rucku zrób rytuał powrotu — zapal świeczkę, wypij gorącą herbatę, zjedz coś ciepłego.
Nie przewijaj telefonu. Patrz na płomień, czuj ciało.
To nie koniec treningu — to moment, w którym stajesz się silniejszy.
🇫🇮
🇫🇮 Finowie: Sen priorytetowo
śpij szybciej, śpij głębiej — to fundament odporności
▼
Co robią:
Finowie nie walczą z ciemnością — współpracują z nią. Zima to dla nich czas regeneracji, spowolnienia i odbudowy. Wykorzystują długie noce do głębokiego snu, zamiast próbować utrzymać letnie tempo.
Dlaczego działa:
Sen to nie luksus, to narzędzie. Jego jakość decyduje o odporności na stres, sile i jasności umysłu następnego dnia. Ciemność może być sprzymierzeńcem — jeśli ją zaakceptujesz.
Co zabrać do ruckingu:
Potraktuj sen jako trening — fundament całego systemu.
Użyj naszego przewodnika „Śpij szybciej” jako mapy: naucz się zasypiać szybciej, spać głębiej i regenerować pełniej.
Na północy śpią po to, żeby następnego dnia znów iść w mróz.
7. Ciemność jako narzędzie
Nie uciekaj od zimy. Wykorzystaj ją.
Zrób z niej laboratorium.
Zgaś światło, wyjdź na mróz, poczuj ciężar na plecach.
Niech każdy oddech będzie przypomnieniem, że życie nie jest po to, żeby było wygodnie.
Zrób swoje „Sisu w polskim wydaniu".
Nie musisz walczyć z wrogiem – walcz z własnym zniechęceniem.
Nie musisz mieć celu – wystarczy kierunek: naprzód.
8. Twój ciężar
W świecie, gdzie wszystko chce być lekkie – ty wybierz ciężar.
Bo tylko wtedy wiesz, że żyjesz naprawdę.
Bo tylko wtedy, gdy niesiesz, wiesz, kim jesteś.
„Nie szukaj drogi łatwiejszej. Szukaj tej, która czyni cię silniejszym."
Niech to będzie twoje zdanie, twój rytuał, twoje sisu, twój wkurw, twoja wojna.
Niech ten plecak stanie się twoim Graalem – symbolem ciężaru, który niesiesz z własnej woli.
🔥 Zakończenie
Nie potrzebujesz frontu, by stać się wojownikiem.
Nie potrzebujesz wojny, by odkryć, czym jest odwaga.
Potrzebujesz tylko świadomie wybranego ciężaru – tego, który przypomina ci, że możesz więcej, niż myślisz.
Bo człowiek, który nosi swój ciężar, nie potrzebuje światła, by widzieć drogę.
On sam świeci w ciemności.
📚 Źródła naukowe
¹ National Institute of Mental Health. (2023). "Seasonal Affective Disorder." NIMH Clinical Studies.
nimh.nih.gov/health/topics/seasonal-affective-disorder
² Kurlansik, S. L., & Ibay, A. D. (2012). "Seasonal Affective Disorder." American Family Physician, 86(11), 1037-1041.
PMID: 23198671
Disclaimer naukowy: Ten artykuł ma charakter edukacyjny i inspiracyjny. Nie zastępuje profesjonalnej diagnozy ani terapii. Jeśli doświadczasz objawów depresji sezonowej, skonsultuj się z lekarzem lub psychologiem.
Uwaga o źródłach: Podane DOI wymagają weryfikacji w bazach naukowych. Niektóre elementy historyczne przedstawiono w formie narracyjnej dla celów inspiracyjnych.